Nie ma podstaw, by zieloną energię spółka energetyczna musiała kupować bezpośrednio od jej producenta - stwierdził Sąd Najwyższy.
Tego samego zdania były sądy, do których E.On się odwołał. Sprawa oparła się nawet o Trybunał Konstytucyjny, który na wniosek warszawskiego Sądu Apelacyjnego badał konstytucyjność rozporządzenia. Wreszcie rok temu Sąd Apelacyjny zmniejszył wysokość kary, ale też uznał, że skoro w rozporządzeniu użyto sformułowania „obowiązek zakupu ze źródeł niekonwencjonalnych i odnawialnych”, oznacza to konieczność zakupu energii u źródła, czyli u wytwórcy. W przeciwnym razie, argumentował sąd, minister napisałby w rozporządzeniu "energii pochodzącej ze źródeł" - czytamy w "PB".
Ten wyrok E.On zaskarżył i Sąd Najwyższy (SN) uznał, że Sąd Apelacyjny mylił się w interpretacji. Zdaniem SN, nakaz zakupu "zielonej" energii bezpośrednio u wytwórcy bezpodstawnie rozszerzałby obowiązek nabywania energii ze źródeł odnawialnych. Dla E.On oznacza to, że może się domagać zwrotu zapłaconej już kary z odsetkami.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: E.On wygrywa z URE w sądzie