Do Prokuratury Rejonowej w Kozienicach trafiło wczoraj zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłą prezes spółki Annę Łukaszewską-Trzeciakowską. Nowy zarząd, powołany już po wyborach, zarzuca poprzedniej szefowej elektrowni, że działała na szkodę spółki.
- To były umowy pozorne. Takie usługi raczej nie były spółce potrzebne, a działalność konsultantów w dużej mierze polegała na przepisywaniu dokumentów i opracowań, które już były w firmie. Dokumentację sporządzano pospiesznie i niestarannie. Widać, że nie chodziło o przygotowanie rzetelnych opracowań, lecz o szybkie zainkasowanie płatności. Wiele prac wykonywali sami pracownicy Elektrowni Kozienice - twierdzi Roman Czerwiński.
Zawiadomienie skierowane do prokuratury mówi o wydatkach sięgających blisko 1,5 mln zł - poinformował "PB".
To niewiele w skali przychodów spółki, choć w zestawieniu z zyskami nie można tej kwoty bagatelizować. Jednak to, co dla Kozienic nie było wielkim wydatkiem, przyczyniło się do błyskotliwego sukcesu finansowego nowo powstałej spółki doradczej Gordion Consulting (GC). To ona, według zawiadomienia do prokuratury, do którego dotarł "Puls Biznesu", była głównym beneficjentem umów z elektrownią. Głównym udziałowcem GC jest, jak wynika z wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego (KRS), Stanisław Bortkiewicz (99 ze 100 udziałów), były prezes Ursusa, człowiek biznesu kojarzony z PiS. Dyżurny kandydat na prezesa topowych spółek skarbu państwa, jak Orlen czy KGHM, który ostatecznie do żadnej nie trafił - czytamy w "PB".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Elektrownia Kozienice: czy były zarząd działał na szkodę firmy?