Polska energetyka potrzebuje dziesiątek miliardów złotych na inwestycje. Skarb Państwa chce, aby zdobyły kapitał dzięki prywatyzacji przez giełdę. Dopiero, gdy to źródło okaże się niewystarczające, pojawią się zagraniczni inwestorzy.
Największa w kraju Polska Grupa Energetyczna chce przeznaczyć na wydatki inwestycyjne 40 mld zł w ciągu 5 lat, a druga - Tauron - 30 mld zł do 2020 roku. Nawet gdańska Energa, która ma tylko niewielką elektrownię w Ostrołęce, będzie musiała inwestować w wytwarzanie prądu po kilkaset milionów złotych rocznie - napisała "Rz".
Sposobem na zdobycie pieniędzy ma być giełda. Ministerstwo Skarbu - jak przyznał wiceminister Jan Bury - zdaje sobie sprawę, że to może nie wystarczyć i planuje też w tzw. drugim etapie prywatyzacji sprzedać część udziałów w największych holdingach inwestorom zagranicznym.
Inną koncepcję ma szef czeskiego koncernu CEZ Vladimir Cerny, który zaproponował, by skarb od razu wpuścił zagranicznych inwestorów do grupy Turon i gdańskiej Energi. - Inwestorzy najlepiej zadbają o inwestycje - przekonywał.
Tego zdania nie podziela ekspert Władysław Mielczarski. - Polskie firmy ani ich zarządy nie są gorsze od zagranicznych. Poza tym żaden z inwestorów zagranicznych, choć sprzedaliśmy im już 25 proc. wytwarzania, nie wybudował dotąd nowego bloku energetycznego - mówił Mielczarski.
Minister Bury zapowiedział też zmienę polityki dywidendowej w energetyce. Właśnie ze względu na inwestycje skarb chce, by zyski pozostały w firmach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Elektrownie szukają miliardów