Jeleniogórskie Elektrownie Wodne z grupy Tauron kupują projekty farm wiatrowych. Do końca lutego spółka czeka na oferty
– Nas interesują w tym przetargu tylko gotowe projekty z ostatecznym pozwoleniem na budowę, ponieważ chcemy je zrealizować do roku 2012, a nie czekać jeszcze na pozwolenia, co wydłuża procedurę – tłumaczy w "Rz" Jacek Bieńkowski, zastępca dyrektora ds. technicznych w spółce Jeleniogórskie Elektrownie Wodne. Dodaje, że lokalizacja nie ma istotnego znaczenia – pod uwagę brane są wszystkie regiony Polski. Oprócz zakupu projektów JEW bierze pod uwagę także nabycie udziałóww spółkach celowych powołanych do realizacji takich farm.
– W planach, w dalszej kolejności, jest również włączanie się w rozwój projektów wiatrowych już rozpoczętych – dodaje Bieńkowski.
Jak czytamy w "Rz", przetarg ogłoszony przez JEW jest konsekwencją przyjętej w Tauronie strategii korporacyjnej na lata 2008-2012 z perspektywą do 2020 r.
– Jej główne założenia w obszarze energetyki odnawialnej przewidują m.in. rozwój odnawialnych źródeł energii, budowę 440 MW w energetyce wiatrowej do 2020 r., a także dalsze zwiększanie udziału biomasy we współspalaniu w elektrowniach węglowych – wylicza Bieńkowski. Na wszystkie inwestycje, w tym również w energię odnawialną do 2012 r. Tauron zamierza wydać 10 mld zł, a w latach 2013-2020 kolejne 20 mld zł. Budowa 1 MW energii wiatrowej to bowiem koszt 1,4-1,8 mln euro (440 MW to przy obecnym wysokim kursie euro ponad 2,8 mld zł).
Rozwój farm wiatrowych w Polsce w najbliższym czasie planuje również m.in. RWE. Dyrektor odpowiedzialny za politykę energetyczną i współpracę w RWE Polska Krzysztof Miśkiewicz powiedział, że spółka ma już na desce kreślarskiej 730 MW mocy wiatrowych, których budowa niebawem rozpocznie się w Polsce.
Resort gospodarki pracuje nad przepisami, które będą zobowiązywały każdego inwestora ubiegającego się o przyłączenie do sieci elektroenergetycznej każdego źródła energii do wpłaty tzw. zaliczki za przyłączenie do sieci. – Będzie to 50 tys. zł za 1 MW – mówi w dzienniku Tomasz Dąbrowski, wicedyrektor departamentu energetyki w MG. Przy mniejszych mocach oznacza to 50 zł za 1 kW.
– Operator podczas przygotowań do przyłączenia również ponosi koszty, więc to zaliczka na ich poczet. Ma także wyeliminować niepoważnych inwestorów – tłumaczy. Według przepisów zaliczka nie przekroczy wysokości opłaty przyłączeniowej. – Ale jeśli tak by się stało, operator zwróci nadpłatę, wraz z należytymi odsetkami – zapewnia Dąbrowski. Przepisami musi się teraz zająć rada ministrów, potem trafią do parlamentu.