To inwestycja na dwa do pięciu lat. Na pewno nie inwestujcie w akcje Enei pieniędzy na czarną godzinę - mówi "Gazecie Wyborczej" Tomasz Rudawski, prezes firmy konsultingowej Access, od ponad dekady doradzającej przy prywatyzacjach.
- Z perspektywy spółki debiut teraz to dobra decyzja. Enea tak jak inne polskie firmy energetyczne pilnie potrzebuje pieniędzy na inwestycje. I to nie z kredytu bankowego. Skarb państwa pieniędzy na podwyższenie kapitału nie ma, więc trzeba szukać pieniędzy u inwestorów zewnętrznych. Nie mamy pewności, czy za rok będzie lepiej niż dziś. A spółka potrzebuje pieniędzy już. Oczywiście, najlepiej by było sprzedać Eneę w okresie prosperity, rok, dwa lata temu. Ale to już przeszłość. - mówi Tomasz Rudawski. - Nie sądzę, żeby ten debiut miał wpływ na nastroje drobnych inwestorów. Bo rynek detaliczny całkowicie zamarł. Na giełdzie inwestują już tylko gracze instytucjonalni, np. fundusze emerytalne. Akurat oferta Enei nie jest skierowana do drobnych inwestorów. Dziś, żeby naprawdę zachęcić drobnych inwestorów do inwestycji w te akcje, trzeba by zaoferować im dyskonto rzędu 20 proc. A to się nie opłaca, tym bardziej że giełda może do debiutu Enei spaść - wedle mojej wiedzy są duzi inwestorzy, którzy są gotowi zaoferować dobrą cenę za akcje spółki.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
FORUM TYMCZASOWO NIEDOSTĘPNE
W związku z ciszą wyborczą dodawanie komentarzy zostało tymczasowo zablokowane.