Ministerstwo Środowiska chce, żeby budowę elektrowni wodnej i zapory w okolicach Nieszawy w całości sfinansowała Energa. Jeśli nie znajdzie wspólnika, inwestycja nie ma szans.
- Gdyby nie kamienny próg zbudowany poniżej zapory we Włocławku jako tymczasowy, to tak naprawdę należałoby wyłączyć elektrownię i patrzeć, kiedy tama zacznie pękać - tłumaczy inżynier Ireneusz Arkensztejn z warszawskiego Hydroprojektu.
Zawalenie tamy oznaczałoby likwidację elektrowni, ale może ona zostać wyłączona także wskutek ograniczenia spiętrzenia wody w zbiorniku ze względu na bezpieczeństwo zapory. To ryzyko można by usunąć, budując nową zaporę na Wiśle i elektrownię w nowej lokalizacji - pisze "Gazeta Prawna".
Tama może powstać na Wiśle na pograniczu gmin Nieszawa i Raciążek. Taka inwestycja interesuje Energę, ale Ministerstwo Środowiska skłonne jest zaakceptować projekt, pod warunkiem że Energa sfinansuje go w całości.
- Całe przedsięwzięcie, czyli budowa zapory, a nie tylko elektrowni wodnej, musi być sfinansowane przez Energę, bo ona czerpałaby z istnienia zapory największe korzyści ekonomiczne - uważa Stanisław Gawłowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.
Ministerstwo ocenia, że koszt budowy zapory wyniósłby około 2,8 mld zł, w tym elektrownia to 850 mln zł.
Ministerstwo czeka na deklarację Energi w sprawie inwestycji tylko do połowy kwietnia. Energa zaś bez rezygnacji z innych swoich projektów nie jest w stanie zapewnić finansowania zapory. Szuka do tego interesu wspólnika - czytamy w "Gazecie Prawnej".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Energa chce budować zaporę w Nieszawie