Ogromne podwyżki cen prądu od początku roku spowodowały, że firmy wreszcie zaczęły szukać tańszych dostawców.
Teoretycznie każdy użytkownik prądu może zmienić dostawcę od lipca 2007 r. Firmy miały tę możliwość od 2005 r., ale przez lata rynek był praktycznie martwy. W styczniu 2008 URE uwolnił ceny dla firm i natychmiast poszły one w górę o blisko 30 proc. Mimo to zaledwie 85 przedsiębiorstw zmieniło dostawców. W styczniu 2009 r. przyszła kolejna podwyżka - tym razem ceny wzrosły od 40 do 60 proc. Wzrost cen zbiegł się z kryzysem i przemysł zaczął szemrać. Protestowały zarówno małe firmy, np. piekarnie, jak i wielcy potentaci - huty czy zakłady chemiczne. Pod siedzibą zakładu energetycznego w Rzeszowie (grupa PGE) pracownicy Huty Stalowa Wola urządzili manifestację przeciw podwyżkom.
Energetycy tłumaczyli, że płacą o 40 proc. więcej za węgiel, obciążają ich koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 oraz zielonej energii, no i potrzebują pieniędzy na inwestycje w nowe bloki. W dodatku Urząd Regulacji Energetyki wciąż zatwierdza cenniki dla gospodarstw domowych, więc straty na tych klientach dostawcy odbijają sobie na firmach.
Firmy musiały podwyżki przełknąć. Ale wreszcie coś zaczęło się dziać na rynku energii. Tylko w styczniu i lutym 2009 r. dostawcę prądu zmieniły aż 74 firmy, czyli prawie tyle, ile w całym roku 2008. - Praktycznie co tydzień podpisujemy umowę z nowym klientem - mówi Grzegorz Górski, szef Electrabel Polska. - Mamy setki pytań od klientów, podpisaliśmy ponad 20 umów - opowiada Grzegorz Lot, dyrektor marketingu z Vattenfalla. - Wielu klientów sprawdza ceny - jeśli znajdą tańszą ofertę, idą do swego dotychczasowego dostawcy i proszą o obniżkę.
Z Vattenfalla odeszło w styczniu i lutym 11 klientów - informuje "Gazeta Wyborcza".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Firmy szukają tańszych dostawców prądu