Za dwa lata zostanie zamknięta elektrownia w litewskim Ignalinie. Energetyczny deficyt mogą uzupełnić dostawy z Rosji, ale czy o to chodzi nadbałtyckim rządom?
Gazprom inwestuje również na sąsiedniej Litwie. Dwa tygodnie temu ogłosił plan rozbudowy mocy należącej do niego elektrowni w Kownie. Rosjanie chcą zainwestować od 325 mln do 420 mln USD. Moce obiektu wyniosą 320-350 megawatów. Obecnie tamtejsze zakłady są trzecim dostawcą energii na Litwie, nie licząc elektrowni atomowej w Ignalinie.
Jednak ta ma zostać zamknięta w 2009 r. Na jej miejscu, zgodnie z rządowymi planami, w 2015 r. ma stanąć nowy reaktor, którego moce sięgną 1600 MW. Przedsięwzięcie ma zmniejszyć zależność krajów nadbałtyckich od dostaw rosyjskich surowców energetycznych.
Obecnie Ignalina jest głównym dostawcą energii na Litwie oraz znaczącym na Łotwie. Kto zastąpi w takim razie ignalińską elektrownię po jej zamknięciu? Eksperci twierdzą, że będzie to Gazprom, od którego starają się uniezależnić kraje regionu. Przedstawiciele gazowego giganta nie kryją się z tym, że chcą zająć miejsce na rynku, jakie zostanie po Ignalinie.
Przedstawiciele spółek, które będą inwestorami elektrowni atomowej na Litwie, uważają, że deficyt energii nie będzie problemem dla krajów nadbałtyckich.
Podobnie nie mogą odpowiedzieć Litwini, dla których zamknięcie reaktora będzie prawdziwym wyzwaniem. Jak wyjaśnia "Parkietowi" Aurelija Trakseliene, zastępca dyrektora oddziału ds. informacji w Lietuvos Energija, firma będzie importować energię, jak i starać się pozyskiwać ją ze źródeł krajowych. Litewski koncern duże nadzieje pokłada we współpracy energetycznej ze Szwecją oraz Polską. Sprzedaż energii na Litwę miałaby być możliwa dzięki projektowanej integracji systemów energetycznych.
Nieco lepiej wygląda sprawa mostu energetycznego pomiędzy Polską a Litwą. Istnieje możliwość, że takie połączenie powstanie w 2012 r. Wcześniejszy termin ukończenia tego przedsięwzięcia jest wersją bardzo optymistyczną. Połączenie polsko-litewskie ma pozwalać na przesył energii rzędu 1000 MW. Jednak nie wiadomo, czy polskie elektrownie będą mogły przekazać takie ilości energii Litwinom.
Jednocześnie nadbałtyccy politycy biją na alarm, by jak najszybciej dogadać się co do budowy Ignaliny II. Obok Litwy, Łotwy i Estonii udziały w tej inwestycji ma mieć też Polska.