Projekt ustawy o zasadach handlu zezwoleniami na emisję CO2 jest już gotowy i rząd może zakończyć bolesną procedurę dzielenia limitów dwutlenku węgla dla gospodarki.
Potrzebowały tego polskie przedsiębiorstwa, które uważają, że limit przyznany naszemu krajowi przez Komisję Europejską - 208,5 mln ton CO2 rocznie - jest zbyt mały jak na ich potrzeby.
- Decyzja została podjęta! Ustalając taki limit dla Polski, wzięliśmy pod uwagę specyfikę polskiej gospodarki. Także to, że wasza elektroenergetyka jest oparta na węglu. Wzięliśmy też pod uwagę spodziewany wzrost gospodarczy oraz planowaną budowę nowych elektrowni - powiedział "Gazecie" unijny komisarz ds. środowiska Stavros Dimas.
I zapewnił, że na powiększenie limitu nie mamy co liczyć. Polski rząd wprawdzie zaskarżył taką wysokość limitu do unijnego sądu, ale komisarz Dimas jest pewien, że trybunał skargę odrzuci.
Rząd z dużym bólem podzielił więc to, co dała Bruksela. Najnowsza wersja Krajowego Planu Rozdziału Uprawnień przewiduje, że średniorocznie w latach 2008-11 elektrownie dostaną zezwolenia na emisję 110 mln ton CO2 rocznie. Hutnictwo - nieco ponad 11 mln ton, cementownie - 10,8 mln, rafinerie - 8 mln, chemia - 4,9 mln. Pozostałe branże - od 2,9 do 0,7 mln ton. W rezerwie na nowe instalacje pozostanie nieco ponad 7,4 mln ton.
Ponieważ dziesiątki firm, zwłaszcza z sektora cementowego, hutniczego i grzewczego, głośno narzekają na taki podział, Tusk zdecydował wstrzymać przyjęcie rozporządzenia KPRU, dopóki resort środowiska nie przygotuje dodatkowej ustawy, która uniemożliwi nieuczciwy handel i spekulację zezwoleniami na emisję CO2. Szef rządu bał się takiej sytuacji, w której jakaś firma dostaje deficytowe pozwolenia - ale zamiast je wykorzystać do produkcji, zacznie nimi spekulować.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gilotyna na spekulantów CO2