Lista chętnych do zarządu energetycznego giganta pęka w szwach. Rada nadzorcza postanowiła ją utajnić, ale niektóre tajemnice odkrył "Puls Biznesu".
Z informacji "PB" wynika, że w odpowiedzi na ogłoszony przez radę konkurs ofert wpłynęło jeszcze więcej - mówi się o 50, lecz kilka od razu trafiło do kosza, bo nie spełniało wymogów formalnych. Rada zdecydowała, że nie ujawni, kto stanął w szranki o władzę w PGE.
- Chcemy, żeby konkurs przebiegał w spokojnej atmosferze, bez niepotrzebnych spekulacji - uzasadnia utajnienie listy Marcin Zieliński, nowy szef rady PGE i dyrektor jednego z departamentów w ministerstwie skarbu. Według resortu, przedwczesne ujawnienie personaliów kandydatów mogłoby zostać zakwestionowane przez tych, których odsieje konkursowe sito.
Utajnienie listy, jak można się było spodziewać, nie ucięło spekulacji. Wręcz przeciwnie, na personalnej giełdzie panuje duże ożywienie. W gronie kandydatów nieoficjalnie wymienia się wiele nazwisk od dawna znanych w branży. Wśród nich jest m.in. Jerzy Łaskawiec, wieloletni prezes Elektrowni Turów, który zasiadał też krótko we władzach holdingu BOT Górnictwo i Energetyka, stanowiącego obecnie wytwórcze ramię PGE. Romans z BOT miał również inny z wymienianych kandydatów, Antoni Pietkiewicz, który do zarządu holdingu trafił po objęciu rządów przez PiS. Wcześniej był m.in. wojewodą mazowieckim, uchodził za zaufanego braci Kaczyńskich i Wojciecha Jasińskiego, ówczesnego ministra skarbu. W konkursie nie zabrakło również obecnego prezesa BOT, Henryka Majchrzaka, wcześniej szefa należącej do holdingu Elektrowni Opole - czytamy w "Pulsie Biznesu".
O posady w zarządzie energetycznego giganta postanowili powalczyć także ludzie związani z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi, które przekształciły się w PGE. Z niepotwierdzonych informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że w konkursie wystartował m.in. Piotr Rutkowski, wiceprezes PSE w zarządzie Stanisława Dobrzańskiego, kontrowersyjnego polityka PSL doradzającego obecnie w sprawach energetyki Janowi Buremu, PSL-owskiemu wiceministrowi skarbu, odpowiedzialnemu za branżę.
Kolejny kandydat, Jacek Brandt, członek zarządu Towarowej Giełdy Energii, też ma w swojej zawodowej historii przygodę z PSE. Nasze źródła podają, że ofertę złożył również Jacek Socha, były prezes PSE, powołany i odwołany za rządów PiS, który ostatecznie rozstał się ze spółką w nieprzyjemnej atmosferze i konflikcie ze współpracownikami z zarządu. Był wśród nich Paweł Urbański, obecny prezes PGE, który zdecydował się zabiegać o reelekcję. Jego start w konkursie stał pod znakiem zapytania, bo Paweł Urbański nie spełniał wymagań rady dotyczących stażu w zarządzaniu. Ostatecznie jednak RN zmieniła uchwałę, umożliwiając złożenie oferty obecnym menedżerom PGE, mimo niespełniania tego warunku. Jak ustalił "Puls Biznesu", o ponowny wybór do zarządu stara się też Henryk Baranowski, wiceprezes PGE odpowiedzialny za inwestycje.
Nieoficjalnie mówi się także, że kandydować do zarządu zdecydował się Piotr Szymanek, obecny członek rady nadzorczej spółki.
Kolejne nazwisko podawane z ust do ust, jedyne wśród wymienianych niezwiązane z branżą ani spółką, to Marek Trawiński, szef rady nadzorczej KGHM, od kilkunastu dni zasiadający w radzie nadzorczej Polkomtela, którego udziałowcem jest również PGE - napisał "Puls Biznesu".
Zobacz także: 50 chętnych do zarządu PGE
Nowy skład Rady Nadzorczej PGE