Członkowie rady nadzorczej, zarządu oraz szefowie działających w Południowym Koncernie Energetycznym związków mają w piątek rozmawiać o sytuacji w spółce, związanej z konfliktem wokół jej zarządu.
W minioną niedzielę rada miała zająć się zmianami w zarządzie. Posiedzenie, według związkowców, zwołane z naruszeniem procedur, nie odbyło się w związku z burzliwą pikietą kilkuset związkowców, protestujących przeciwko możliwemu odwołaniu wieloletniego prezesa koncernu. W ocenie związków oraz spekulacji mediów, dąży do tego szef rady koncernu, Filip Grzegorczyk.
Przewodniczący rady zaprzeczył w rozmowie z PAP, że jego celem jest odwołanie prezesa Kurpa. Wyjaśnił, że zadaniem rady jest m.in. dbałość, aby zarządzanie spółką było sprawne i efektywne, a zgłoszony przez trzech z sześciu członków zarządu zamiar rezygnacji świadczy o tym, że współpraca nie układa się dobrze. Rada ma więc podjąć decyzje, przywracające stabilność w firmie.
- Sytuacja w spółce jest trudna, ale pismo trzech wiceprezesów jest raczej następstwem określonych zdarzeń, a nie powodem. Rada nadzorcza musi się tym zająć jak najszybciej. I zajmie się - to jest jej obowiązek - powiedział PAP Grzegorczyk, podkreślając, że wiceprezesi motywowali chęć swojej rezygnacji "kryzysem decyzyjnym oraz napiętą sytuacją w zarządzie PKE". Zaprzeczył zarzutom związków, że inspirował rezygnację wiceprezesów.
Tymczasem prezes PKE, Jan Kurp, właśnie działaniom Grzegorczyka przypisuje paraliż funkcjonowania zarządu. W rozmowie z PAP ocenił, że działania przewodniczącego rady nie służą ani firmie, ani wzrostowi jej wartości. Prezes podkreślił, że dotąd nie przedstawiono mu żadnych merytorycznych zarzutów, dotyczących jego pracy.
Grzegorczyk, pytany o zastrzeżenia do pracy Kurpa, odpowiedział, że "informacje, które są w posiadaniu rady nadzorczej nie powinny być upubliczniane ze względu na dobro PKE. To leży w fundamentalnym interesie Energetyki Południe jako grupy kapitałowej.
- Moim zamiarem jest przeciwdziałanie nieprawidłowościom występującym w nadzorowanej spółce, a w przypadku braku reakcji ze strony zarządu - odwołanie każdego, kto odpowiada za nieprawidłowości i nie realizuje woli właściciela spółki - powiedział Grzegorczyk, pytany o zamiar odwołania prezesa.
W czwartek prezes Kurp spotkał się w Warszawie z ministrem skarbu, Wojciechem Jasińskim. Jak powiedział PAP, na spotkaniu nie było mowy o możliwości jego dymisji, omawiana była natomiast sytuacja w spółce w zakresie współpracy zarządu z radą nadzorczą. Kurpa powiedział PAP, że nie widzi żadnych powodów do swojej dymisji i sam nie zamierza jej składać. - Nie po to przez tyle lat, z zespołem ludzi, budowałem koncern i jego pozycję, żeby teraz bez powodu rezygnować, oddając spółkę ludziom nieodpowiedzialnym - mówił.
Jan Kurp należy do najbardziej znanych i najdłużej pełniących swoją funkcję śląskich menedżerów. Od początku kariery zawodowej związany był z Elektrownią Jaworzno, dziś wchodzącą w skład PKE. Od 1988 r., przez ponad 10 lat był jej dyrektorem. Doprowadził do konsolidacji trzech elektrowni w Jaworznie, a w 2000 r. do połączenia siedmiu dużych elektrowni w PKE, którym od początku kieruje. Od wielu lat realizował koncepcję połączenia kapitałowego elektrowni z górnictwem (w grupie PKE jest dziś koncern węglowy) i spółkami dystrybucji energii. Od 1998 r. Kurp kieruje Towarzystwem Gospodarczym "Polskie Elektrownie".
W nadchodzących wyborach Kurp zamierza, jako kandydat niezależny, ubiegać się o mandat senatora w okręgu sosnowieckim. Jak mówi, chce nadal być menedżerem i kierować koncernem, ale chce także mieć polityczne wsparcie dla swojej wizji i działania. Prezes nie wyklucza, że weźmie urlop na czas kampanii wyborczej. Uważa, że jego start w wyborach nie będzie miał negatywnego wpływu na firmę. Grzegorczyk nie chciał komentować startu Kurpa w wyborach, wyraził jednak opinię, że rolą menedżera jest przede wszystkim sprawne zarządzanie i troska o firmę.
Piątkowe spotkanie, poświęcone sytuacji w firmie, to efekt niedzielnej manifestacji związkowców przed siedzibą PKE. Wcześniej pisma w obronie prezesa związki wysłały m.in. do premiera Jarosława Kaczyńskiego i ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Nie wykluczają strajku w obronie prezesa.
Jak napisał w czwartek "Nasz Dziennik", zarzuty wobec Kurpa to m.in. ignorowanie zaleceń rady nadzorczej, pogarszająca się sytuacja finansowa koncernu i spółek zależnych oraz niegospodarność. Ma chodzić m.in. o delegowanie przez prezesa przedstawicieli PKE do zarządów i rad spółek zależnych, malejące zyski koncernu, wysokie koszty jego funkcjonowania czy dotacje dla różnych fundacji i stowarzyszeń. Są też zastrzeżenia co do programu inwestycyjnego firmy.
PKE należy do największych w Polsce producentów energii elektrycznej. Od maja tego roku należy do grupy Energetyka Południe, której wiceprezesem jest Filip Grzegorczyk.
Zobacz także:
Nasz Dziennik atakuje prezesa Kurpa
Prezes PKE chce być senatorem
Jan Kurp pozostaje prezesem PKE
Jan Kurp zapowiada zmiany strategii PKE
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Konflikt w PKE wokół zarządu