Konieczne są gigantyczne inwestycje w już istniejących elektrowniach, a także kosztowne przedsięwzięcia związane z odnawialnymi źródłami. Dlatego łącznie w najbliższych latach powinno przybywać 1,5 tys. megawatów dostępnej energii rocznie.
Według Pawła Mortasa, prezesa poznańskiej grupy Enea, jeśli Polska nie zrealizuje niezbędnych inwestycji i nie otworzy granic, by móc sprowadzać energię, to w 2014 r. może jej zabraknąć. Paweł Smoleń, prezes Vattenfall Heat Poland, uważa, że nie chodzi o to, czy w 2014 r. zabraknie energii w kraju, ale czy „nastanie ciemność”. – Skoro już teraz rezerwa mocy wynosi 5 proc., to znaczy, że system jeszcze działa, ale ryzyko jest bardzo duże – dodał.
Spółka PSE Operator odpowiedzialna za system energetyczny w kraju ocenia, że do 2015 r. w Polsce powinno powstać 12 tys. megawatów nowych mocy w elektrowniach. Jak wyjaśniała prezes PSE Stefania Kasprzyk, rośnie popyt na energię i trzeba stopniowo wyłączać stare bloki, bo nie spełniają norm ochrony środowiska. Zdaniem prof. Krzysztofa Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej deficyt mocy w kraju i tak wystąpi, a jeśli wszystkie planowane inwestycje w elektrowniach zostaną zrealizowane, będzie odpowiednio mniejszy. Najtrudniejsza sytuacja czeka nas w latach 2010 – 2016.
Uczestnicy debaty zgodnie przyznali, że przez ostatnie lata energetyce nie opłacało się inwestować m.in. z powodu regulowanych cen dla odbiorców. W efekcie dane pokazujące gigantyczne moce – 35 tys. megawatów – teraz okazują się fikcją, bo ok. 20 proc. nie nadaje się do wykorzystania. – Większość bloków energetycznych w Polsce ma 30 i więcej lat, czyli jest kompletnie zdekapitalizowanych i nie powinny być w ogóle remontowane – podkreślał minister Szejnfeld. – Żyliśmy w przekonaniu, że mamy nadmiar mocy w elektrowniach – dodał Paweł Urbański, wiceprezes PGE.
Inwestować w nowe moce muszą wszystkie cztery należące do państwa grupy. Mają długie listy planów. Własne projekty przygotowują również zagraniczne koncerny. Niemiecki RWE już ogłosił, że będzie budował elektrownię wspólnie z Kompanią Węglową, miejsca na lokalizację własnych inwestycji szukają Electrabel, EdF i Vattenfall. Zdaniem Pawła Smolenia kierującego Vattenfall Heat w Warszawie inwestorzy zagraniczni znacznie lepiej oceniają warunki rynkowe dla nowych przedsięwzięć w Polsce niż kilka lat temu - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Wiceminister skarbu Jan Bury przyznał, że do 2020 r. najważniejsze w kraju będą inwestycje w elektrowniach opalanych węglem. Ale te nowe bloki nie zaczną działać, jeśli nie powstaną nowe linie. Prezes PSE Operator zapowiedziała, że spółka wyda na ten cel 3,5 mld zł do 2010 r. – Jeszcze cztery lata temu na ułożenie jednego km linii wydawaliśmy 2,5 – 3 mln zł, teraz 5 – 6 mln zł – stwierdziła Stefania Kasprzyk.
Uczestnicy debaty uważają, że konieczne są zmiany prawne, które ułatwią i przyspieszą inwestycje. Chodzi zwłaszcza o przepisy dotyczące tzw. inwestycji liniowych w energetyce, w gazownictwie i sektorze paliwowym. Przed końcem roku te propozycje powinny być gotowe.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nadwyżka mocy w naszych elektrowniach to mit