Wprowadzone i planowane przez władze regulacje dotyczące prosumentów nie sprzyjają upowszechnianiu energetyki obywatelskiej w Polsce - oceniali uczestnicy Wschodniego Kongresu Gospodarczego podczas debaty "Energetyka prosumencka".
- Polska jest specyficznym krajem, bo udział kosztów energii w produkcji rolnej to około 12 proc., a średnia w Unii Europejskiej to około 6 proc. Energia z systemu scentralizowanego staje się olbrzymią barierą rozwoju - powiedział prezes Wiśniewski.
Główne wątki dyskusji dotyczyły zaś m.in. możliwości rozwoju energetyki prosumenckiej w obecnym systemie prawnym, oczekiwanych zmian regulacyjnych, opłacalności inwestycji i roli jaką mogą odegrać gminy w rozwoju energetyki lokalnej.
Lutz Ribbe, reprezentujący m.in. EuroNatur, nakreślił tło społeczne na jakim zachodzą zmiany w zaopatrzeniu w energię. Wskazał, że systemy energetyczne w jakich funkcjonujemy ciągle jeszcze charakteryzują się tym, że energia jest produkowana zwykle z paliw kopalnych przez duże elektrownie, a zadaniem odbiorców jest konsumpcja energii i zapłata za nią,
- Próbujemy odejść od tego systemu, od paliw kopalnych i stało się zupełnie jasne, że w systemie energii odnawialnej nie ma już miejsca dla dużych scentralizowanych producentów energii. To system znacznie bardziej rozproszony i zdecentralizowany. Wydaje mi się, że ludzie zaczynają rozumieć, że są technologie, które umożliwiają im produkować i zużywać energię na swoje potrzeby. Ludzie zrozumieli, że mogą mieć dostęp do systemu energii. W Polsce politycy nie pozwalają tak do końca na stosowanie tego rozwiązania - ocenił Lutz Ribbe.
Z dyskusji jasno wynikało, że jeśli mowa o energetyce prosumenckiej, to nie ma powodu, żeby ograniczać ją podmiotowo do osób fizycznych, bo równie dobrze o zaopatrzenie w energię mogą same zadbać gminy, czy miasteczka. W każdym razie, przynajmniej zdaniem Lutza Ribbe, politykę prosumencką trzeba wiązać z zaangażowaniem obywatelskim napędzającym oddolnie zmiany. Postęp technologiczny zdaje się temu sprzyjać.
- Można powiedzieć, że są już technologie sprawdzone. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że nie musimy na sobie sprawdzać, bo przecież nasz sąsiad Niemcy ma już przetestowane instalacje i mamy szanse wybrać najlepsze rozwiązania, co nie oznacza ,że to muszą być najtańsze rozwiązania. (…) Oczywiście jest poważny problem, że technologia nie jest na dzisiaj tania, ale ciągle tanieje - mówił dr inż. Wojciech Trzasko, przewodniczący Rady Północno-Wschodniego Klastra Ekoenergetycznego, Prodziekan ds. Rozwoju i Współpracy, Wydział Elektryczny, Politechnika Białostocka.
Obecne regulacje skłaniają przedsiębiorców raczej do negatywnych niż pozytywnych ocen opłacalności inwestycji w mikroinstalacje i tym razem było podobnie.
- Jedyna technologia jaką do tej pory Polska wsparła to produkcja ciepła poprzez tzw. program kolektorowy NFOŚiGW . Staliśmy się nawet drugim krajem w Europie co do ilości zamontowanych kolektorów słonecznych. Niestety, na dzisiaj pozostały rynek bez konkretnego wsparcia `ze strony rządu, bez odpowiednich zapisów dla energetyki odnawialnej staje się absurdalnie nieopłacalny - ocenił Paweł Wyszyński, prezes zarządu Optima Polska.
Z takich ocen biorą się postulaty zgłaszane do projektu ustawy o OZE, aby najmniejsze instalacje objąć jednak systemem cen gwarantowanych. Bez tego eksperci nie dają mikroinstalacjom szans na dynamiczny rozwój.
- Powinniśmy wdrożyć dyrektywę OZE prawdziwie. Błędne wdrożenie powoduje, że źle działamy. Żyjemy w nieprawdziwym świecie, w którym nam wmówiono, że UE nie każe stosować stałych taryf , podczas gdy wytyczne KE ds. pomocy publicznej mówią, że właśnie dla najmniejszych instalacji trzeba stosować stałe taryfy, w szczególności dla tych poniżej 500 kW - mówił Grzegorz Wiśniewski.
Uczestnicy debaty wskazywali, że inwestycje w mikroinstalacje są trudne dla pojedynczych osób, bo bynajmniej nie jest łatwo na przykład prawidłowo oszacować własne zapotrzebowanie na energię i dobrać do tego instalację. Stąd już był tylko krok do pytania, czy może lepiej rokuje działanie w grupie i starał się na nie odpowiedzieć Ryszard Rabiega, prezes zarządu Bio Power, który był inicjatorem powołania pierwszej w Polsce spółdzielni energetycznej.
- Według naszych wyliczeń jesteśmy w stanie wyprodukować i dostarczyć energię elektryczną po cenach atrakcyjnych. Niuans techniczny polega na tym, że jednostki wytwórcze nie są zlokalizowane jedna obok drugiej jak w elektrowni systemowej, tylko są rozłożone w terenie przestrzennie i miedzy sobą połączone mostami kablowymi, które są z kolei wyposażone w rozdzielnice niskiego napięcia dostarczające energię bezpośrednio do odbiorców. Chcemy taką pilotażową instalację wykonać na terenie gminy Komarów i pierwsze prace projektowe zostały już podjęte z nadzieją, że nam się to powiedzie. Na razie nie widzimy jakichś wielkich barier zarówno prawnych jaki i środowiskowych , żeby tego nie dokonać - mówił prezes Rabiega.
Widać więc, że przedsiębiorcy są skłonni do podejmowania nowych inicjatyw i budowania energetyki terenowej , co tylko potwierdza tezę, że w przypadku energetyki rozproszonej obywatele wyprzedzają państwo.
- Prekursor wyprzedza swoje czasy i tak też się z stało z energetyką prosumencką. Państwo mówicie o politykach, a ja powiem, że to państwo nie jest gotowe do energetyki prosumenckiej. (…) Powiedzmy sobie po imieniu, że problem węgla i miejsc pracy w różnych częściach Polski jest problemem, który trzeba jak najszybciej zrównoważyć w segmentach biznesowych OZE. To generalnie o to chodzi - diagnozował Ryszard Ochwat z NFOŚiGW.
Mimo wszystkich problemów jakie występują w obszarze energetyki prosumenckiej wydaje się, że przedsiębiorcy nie tracą nadziei, że sytuacja ulegnie poprawie, a w każdym razie wiadomo czego oczekują.
- Myślę, że czas na konkretne działania. Podzieliłbym je na odgórne - na poziomie państwa i na oddolne - w regionie. Te odgórne to spełnienie przez państwo zapisów dyrektywy OZE lub krótko mówiąc wprowadzenie ustawy o OZE i korzystnych zapisów ponieważ w obecnych i projektowanych uwarunkowaniach sektor mikroinstalacji w Polsce się nie rozwinie. Natomiast oddolne działania to wsparcie bezpośrednie z regionalnych programów operacyjnych, co na pewno przyczyni się do prawy sytuacji - mówił prezes Wyszyński.
- Trzeba zrobić dwie rzeczy - starać się uświadomić politykom, że muszą zmienić system na oddolny i trzeba pokazywać, że to możliwe. Nacisk musi pochodzić od dołu w powiązaniu z dobrymi przykładami. Wtedy politycy się zmienią, państwo się zmieni. Mówimy o energetyce prosumenckiej, ale myślę, że to złe określenie. To nie jest energetyka czy w ogóle jakaś branża - to jest ruch społeczny - przekonywał Lutz Ribbe.
W odpowiedzi na pytanie o to jak pomóc obywatelom w inwestowaniu w mikroinstalacje padły też konkretne deklaracje.
- Uruchamiamy projekt doradztwa w zakresie niskoemisyjnej gospodarki i energetyki. W przyszłym roku mamy nadzieję posłać na rynek około 80-100 wysokokwalifikowanych doradców. Będą zatrudnieni w wojewódzkich funduszach ochrony środowiska. Chcemy dotrzeć do prosumenta, nauczyć go liczyć, bo w tym jest klucz do sprawy. On musi sam zrozumieć , że mu się to opłaca - mówił Ryszard Ochwat.
- Generalnie rzecz biorąc energetyka terenowa, obojętnie jak to się będzie nazywało, w jakim modelu ona będzie funkcjonowała, to na pewno przejmie część rynku energii elektrycznej z wielkich systemów, bo sprzedaż energii na dalekie odległości drobnemu odbiorcy, rozproszonemu odbiorcy nie jest racjonalna. Nasza energetyka powinna się przystosować do specyfiki odbioru - konkludował prezes Rabiega.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prosument nie ma klawego życia