Przeciwnicy energetyki jądrowej zarzucają rządowi uprawianie propagandy przy wdrażaniu programu budowy elektrowni atomowych. W rocznicę katastrofy w Czarnobylu demonstrowali przed Ministerstwem Gospodarki.
"Przy analizie nie wzięto pod uwagę awarii najwyższego, siódmego stopnia. Bierze się pod uwagę awarię projektową na poziomie pięć. Nie oceniono, czy byśmy poradzili sobie w takiej sytuacji jak w Fukushimie" - mówił Kassenberg.
Również Haverkamp ocenił, że polski program jądrowy jest niskiej jakości, ponieważ nie przewiduje konsekwencji ewentualnych awarii. "Arogancja, z jaką zaprezentowano politykę nuklearną Polski, oznacza, że jest oparta nie na faktach, ale na materiałach od przemysłu jądrowego, a polskie media są w nieprawdopodobny sposób manipulowane przez władzę. Pokazuje to, że kultura bezpieczeństwa nuklearnego w Polsce jest dokładnie taka sama jak w Czarnobylu czy Fukushimie" - stwierdził.
Fizyk, prof. Mirosław Dakowski mówił, że koszt energetyki jądrowej rośnie po każdej większej awarii o 30-40 proc. "Zbrodnią jest to, że chcą z nas wycisnąć 100 mld zł, żebyśmy się na coś podobnego zgodzili w Polsce" - powiedział Dakowski o polskim programie energetyki jądrowej.
Jarosław Dubiel z Inicjatywy Antynuklearnej liczy na prawdziwą i rzetelną dyskusję. Mówiąc o zastopowanej 20 lat temu budowie elektrowni w Żarnowcu powiedział, że pas od Szczecina po Królewiec to pas wstrząsów sejsmicznych, a w średniowieczu tsunami na Bałtyku miało 20 m.
Współprzewodniczący partii Zieloni 2004 Dariusz Szwed mówił, że Donald Tusk jest premierem koncernów energetycznych, a nie społeczeństwa; polską racją stanu są odnawialne źródła energii i efektywność energetyczna i potrzebne jest opracowanie scenariusza bez atomu w polskiej energetyce.
Po konferencji kilkudziesięciu antyatomowych aktywistów zgromadziło się przed budynkiem Ministerstwa Gospodarki, protestując przeciwko planom rządu. "Tusk do Czernobyla, Sejm do reaktora" - można było przeczytać na afiszach. Rozdawano też ulotki ze sprzeciwami wobec energetyki atomowej. Po godzinnym proteście demonstranci przy dźwiękach rapowanej, antyatomowej piosenki ruszyli pod kancelarię premiera, a potem pod ambasady Ukrainy i Japonii.
Pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej Hanna Trojanowska powtórzyła, że Polska nie zrezygnuje z planów rozwoju energetyki atomowej jako dodatkowego źródła, bo nie uda się pokryć rosnącego zapotrzebowania na energię po racjonalnych kosztach.
Nie zgodziła się z zarzutami przeciwników atomu, że rząd nie prowadzi żadnej debaty. Projekty odpowiednich ustaw trafiły do ponad 120 organizacji, które się wypowiedziały - zaznaczyła. "Nie zakładaliśmy ogólnonarodowego referendum zważywszy na fakt, że jesteśmy otoczeni dużą liczbą elektrowni jądrowych, wybudowanych bez konsultacji z nami" - wyjaśniła Trojanowska. Dodała, że w odległości mniejszej niż 200 km od granic Polski jest ok. 10 takich siłowni.
Pełnomocnik podkreśliła, że trwają przygotowania do specjalnej kampanii informacyjnej. "To wielkie wyzwanie w sytuacji, gdy 80 proc. społeczeństwa deklaruje niedostateczną wiedzę. Będziemy chcieli dostarczyć informacji na temat zasad działania energetyki jądrowej, na temat najnowocześniejszych i najbardziej bezpiecznych technologii, spośród których będziemy wybierać" - mówiła. Zaznaczyła, że przygotowanie kampanii musi być bardzo skrupulatne, żeby uniknąć zarzutu propagandy. "Musimy zaprząc tutaj wiedzę, a nie promocję" - podkreśliła. Dodała, że rząd zarezerwował na ten cel 20 mln zł, a nie 60 - jak twierdzili przeciwnicy atomu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Przeciwnicy energetyki jądrowej: program atomowy rządu to propaganda