Od 1 lipca teoretycznie każdy z nas może zmienić dostawcę prądu. W praktyce na razie mogą to jednak zrobić wyłącznie mieszkańcy Śląska.
Zawieranie umów idzie słabo. Działający na Górnym Śląsku Vattenfall, szwedzki gigant, który wiele sobie obiecywał po liberalizacji rynku, zawarł umowę tylko z dwoma dystrybutorami - RWE Stoen (Warszawa) i EnergiąPro (Dolny Śląsk). RWE Stoen, inny zagraniczny potentat, na razie nie zawarł ani jednej umowy z dystrybutorami - czytamy w "Gazecie".
- Prace trwają, to ogromnie skomplikowane zadanie - tłumaczy Iwona Jarzębska, rzeczniczka spółki. - Działy prawne firm, które liczą po kilka osób, muszą przygotować umowy liczące kilkaset stron. Poza tym jest sezon urlopowy.
EnergiaPro podpisała umowę ze spółką dystrybucyjną Vattenfalla, dzięki czemu przynajmniej mieszkańcy Górnego i Dolnego Śląska będą mogli wybierać pomiędzy tymi dwoma dostawcami. Z EnergiąPro podpisał umowę także małopolski Enion. Enea (Wielkopolska i region Szczecina) oraz Energa (Pomorze) - żadnej. - Negocjacje trwają - tłumaczy "Gazecie" Arkadiusz Dobień z Enei.
Jeśli dziś zerwiemy umowę z naszym dostawcą energii, to i tak musimy poczekać 60 dni aż minie ustawowy okres wypowiedzenia. Przez te dwa miesiące firma, którą wybraliśmy jako nowego dostawcę może zawrzeć odpowiednią umowę. Niestety, nie mamy żadnej gwarancji, że tak się stanie - przypomina "Gazeta".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rynek energii wolny na papierze