Prezes Urzędu Regulacji Energetyki dostanie prawo zmuszenia państwowych gigantów energetycznych do sprzedaży prądu na giełdzie - zdecydował resort gospodarki.
Do rozmów doszło, bo rząd jest zaniepokojony skalą podwyżek prądu dla firm. W tym roku ceny wzrosły o prawie 30 proc. Stawki dla gospodarstw domowych także rosną, ale znacznie mniej, bo są wciąż zatwierdzane przez URE.
W 2009 r. ceny dla firm znowu wzrosną o 30 proc. lub nawet więcej. Skarżą się zarówno wielcy odbiorcy, huty i fabryki, jak i małe firmy, np. piekarnie, bo prąd do chlebowych pieców to największy składnik ceny pieczywa. Narzekają nie tylko na wysokie ceny, ale i na brak konkurencji. Teoretycznie bowiem każdy może zmienić sobie dostawcę energii na tańszego, ale w praktyce jest to trudne, bo dostawcy często nie chcą zawierać umów z nowymi klientami.
Konkurencji bardzo zaszkodziła dokonana przez rząd PiS konsolidacja państwowych elektrowni z zakładami energetycznymi, które dostarczają prąd bezpośrednio klientom. Państwowe elektrownie sprzedają prąd wyłącznie w ramach grupy - cena nie jest więc rynkowa. Jedyną firmą, która dysponuje nadwyżką energii, jest Polska Grupa Energetyczna, która oskarżana jest o wykorzystywanie swej dominującej pozycji.
Propozycja zmuszenia elektrowni do sprzedaży prądu przez giełdę, gdzie ceny byłyby bardziej przejrzyste, pojawiła się po raz pierwszy w rządowym pakiecie antykryzysowym, który premier Donald Tusk ogłosił dwa tygodnie temu. Zaraz potem zaczęły się negocjacje z energetykami. Firmy tłumaczyły, że muszą podnosić ceny prądu, bo rosną ceny węgla, trzeba płacić za prawa do emisji CO2 i znacznie droższą energię odnawialną, a przede wszystkim inwestować w nowe elektrownie, bez których za kilka lat zabraknie w Polsce energii.
Tymczasem już kilka dni temu rząd podjął decyzję. W projekcie zmian w prawie energetycznym, który w ciągu kilku tygodni powinien trafić na posiedzenie rządu, pojawił się nowy przepis. Daje on prawo prezesowi URE do zmuszenia skonsolidowanych państwowych elektrowni do sprzedaży całości lub części prądu przez giełdę lub na przetargu. Ma to zapewnić "publiczny, równy dostęp do energii elektrycznej". Prywatne elektrownie miałyby prawo sprzedawać energię, jak chcą.
Dwie najważniejsze państwowe firmy energetyczne Tauron i Polska Grupa Energetyczna nie chciały na razie komentować pomysłu resortu. - Jesteśmy zdziwieni, bo nikt nie konsultował z nami tego pomysłu - mówi Marek Kulesa, szef Towarzystwa Obrotu Energią skupiającego niemal wszystkie firmy energetyczne.
Tymczasem własne, jeszcze bardziej radykalne pomysły mają posłowie PO. Zgłosili projekt obligatoryjnego zmuszenia wszystkich elektrowni do sprzedaży prądu przez giełdę. Chcą dać prezesowi URE prawo do unieważnienia wszystkich zawartych już na 2009 r. umów na dostawę prądu między elektrowniami a zakładami energetycznymi. Zdaniem firm wywołałoby to ogromny chaos. Projekt resortu gospodarki jest łagodniejszy - nie daje szefowi URE takiej broni do ręki.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rząd ma już bat na energetyków