Rząd szantażuje Unię elektrownią na Ukrainie

Rząd szantażuje Unię elektrownią na Ukrainie
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Jeśli nie zwiększycie nam limitów CO2, wybudujemy elektrownię węglową na Ukrainie. Będziemy dymić tam i przesyłać prąd do Polski - ostrzega minister gospodarki Waldemar Pawlak.

W ostatnim czasie Waldemar Pawlak o takiej ewentualności mówił mniej i bardziej oficjalnie przynajmniej kilkakrotnie. Publicznie kilka tygodni temu na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. energetyki, gdy zgromadzonym posłom i ekspertom otwarcie powiedział, że warto rozważyć takie rozwiązanie. Kilka dni temu tezę o budowie elektrowni powtórzył również w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Plany budowy elektrowni na Ukrainie zapowiadał już poprzednik Pawlaka na stanowisku ministra gospodarki Piotr Woźniak.

- Rzeczywiście tak było - mówi Woźniak "Gazecie Wyborczej". - Używałem tego argumentu na posiedzeniu Rady UE w trakcie dyskusji o ograniczeniu uprawnień do emisji CO2. Mówiłem wówczas, że racjonalnie działająca firma w takiej sytuacji wybudowałaby elektrownię węglową na Ukrainie czy Białorusi, np. kilometr od polskiej granicy.

Po co w ogóle Polsce elektrownia na Ukrainie? Komisja Europejska w zeszłym roku mocno przycięła Polsce liczbę uprawnień do emisji dwutlenku węgla w latach 2008-13. Elektrowniom brakuje ok. 30 mln ton, dziś prawo do emisji tony CO2 kosztuje na giełdzie ok. 23 euro. W sumie polskie elektrownie będą więc musiały wydać ponad 600 mln euro.

Ale to nie koniec. Komisja Europejska chce bowiem, żeby od 2013 r. zniknęły darmowe pozwolenia na emisję CO2 - energetyka musiałaby kupować je na ogólnounijnych aukcjach. Dla polskich firm było to bardzo trudne - są dużo biedniejsze od swych zachodnich konkurentów, a w dodatku żeby wyprodukować jedną megawatogodzinę energii, muszą wyemitować ponad dwa razy więcej CO2 niż elektrownie w starej Unii. Polska zwalcza więc propozycję Komisji, ale praktycznie nie mamy szans na jej zablokowanie - przygniatająca większość państw popiera Brukselę - pisze "Gazeta Wyborcza".

Argument o "ukraińskiej elektrowni" może być dżokerem w rękawie polskiego rządu. Elektrownia nie podlegałaby w ogóle unijnym normom - mogłaby emitować za darmo, dzięki temu sprzedawałaby tańszy prąd. Energię przesyłałaby za pomocą kabla między obu krajami. Połączenie już istnieje, ale wymaga remontu. PSE-Operator, czyli spółka zawiadująca sieciami energetycznymi w kraju O2 i tak zamierza je wyremontować, żeby móc importować prąd z Ukrainy. Węgiel do takiej elektrowni pochodziłby z Polski, bo zapewnienie stabilnych dostaw węgla z Ukrainy, zdaniem specjalistów od energetyki, jest bardzo trudne.

Czy Pawlak blefuje, żeby zmusić Unię do ustępstw?

- Prowadziliśmy luźne rozmowy w sprawie budowy elektrowni na Ukrainie - mówi "Gazecie" menedżer państwowej Polskiej Grupy Energetycznej, największego producenta prądu w Polsce. - Ale żadnych planów na razie nie ma.

Zdaniem Woźniaka negocjacje z Ukraińcami były, kiedy on był ministrem. - Nic więcej nie powiem, ale wszystko było na dobrej drodze - twierdzi Woźniak.

Ukraińcy żadnych informacji o nawet luźnych polskich propozycjach nie mają. - Nic o tym nie wiemy - powiedziała "Gazecie" Alona Gorbusza, rzeczniczka ukraińskiego państwowego producenta energii - Energeticznej Kompanii Ukrainy.

Także rzeczniczka ambasady Ukrainy w Warszawie Ludmiła Bublyk nic nie słyszała o takich negocjacjach.

Czy ukraińska karta pomoże nam w rozgrywkach o CO2? Nie wiadomo. Równie dobrze może jednak wywołać efekt przeciwny do zamierzonego. - Mówiłem o budowie przez Polskę elektrowni na Ukrainie na spotkaniu organizacji Trends of Europe - opowiada Woźniak. Ta nieformalna organizacja wspierająca integrację skupia wiele zasłużonych dla UE osób. - Zostałem wtedy zrugany przez byłego szefa Komisji Europejskiej Jacques'a Delors'a za to, że nie rozumiem zadań, jakie stoją przed UE - śmieje się Woźniak.

Niezależnie od losów w sprawie budowy elektrowni, przeprowadzkę do naszego wschodniego sąsiada właśnie z powodu limitów CO2 rozważają cementownie.

O innym zagrożeniu z powodu CO2 mówi z kolei branża hutnicza. Szef Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Romuald Talarek wielokrotnie ostrzegał, że jeśli polskie huty zostaną zbytnio obciążone kosztami uprawnień do emisji, to produkcja w Polsce przestanie się opłacać, a nasz kraj zaleją wyroby stalowe z Rosji, Chin oraz właśnie Ukrainy - pisze "Gazeta Wyborcza".

Zobacz także: Polska chce zmian w propozycjach KE ws. redukcji emisji CO2

Prof. Szyszko: skrzywdzono nas w sprawie limitów CO2
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Rząd szantażuje Unię elektrownią na Ukrainie

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!