Europejskich producentów energii elektrycznej czekają kłopoty, ponieważ przedsiębiorstwa przemysłowe ograniczają jej zużycie: stanowi to zapowiedź spadku zysku i zmniejszenia przyszłych inwestycji.
Firmy użyteczności publicznej tradycyjnie uważa się za odporne na recesję. Jednak przedsiębiorstwa przemysłowe - na które przypada około połowy zużycia energii w Europie - teraz, gdy ograniczają produkcję, potrzebują mniej energii.
Terna, włoski operator systemu energetycznego, ostrzegła niedawno, że w styczniu zużycie energii elektrycznej było o prawie 10 proc. mniejsze niż w poprzednim miesiącu. W całym 2008 roku zmalało ono o 0,7 proc. i był to pierwszy spadek od 1981 roku. Również francuski operator, firma RTE, podaje, że w grudniu duże firmy w tym kraju zmniejszyły zużycie o 18 proc. w porównaniu z jego poziomem sprzed roku - wymienia dziennik.
Tak zwany clean-dark spread - w branżowym żargonie oznaczający zysk na wytwarzaniu elektryczności z węgla, uwzględniający zarówno koszt samego surowca, jak i koszt pozwoleń na emisję dwutlenku węgla - skurczył się w ciągu ostatnich sześciu tygodni z około 27 euro do 21-22 euro za megawatogodzinę. Uważa się, że aby producenci energii mogli pokryć koszty budowy nowych zakładów, powinni otrzymywać około 25 euro za MW/h. Analitycy sądzą natomiast, że ten "spread" może się jeszcze obniżyć.
Kolejny cios dla producentów energii stanowi wzrost kosztów refinansowania ich długów.
Dotychczas firmy energetyczne raczej łagodnie oceniały skutki recesji. Niemiecka RWE - druga co do wielkości europejska firma w tej branży - w swoim najbardziej pesymistycznym scenariuszu oceniała, że krajowy popyt na energię elektryczną ze strony najbardziej energochłonnych dziedzin przemysłu może w tym roku zmaleć do 10 proc.- donosi gazeta.
W informacji dla inwestorów RWE wskazywała, że w przypadku wielu fabryk samochodów i producentów stali istnieje pewien podstawowy poziom zapotrzebowania na energię elektryczną, którego nie mogą one obniżyć, nawet jeśli produkują mniej towarów (chodzi np. o oświetlenie zakładów).
Firmy energetyczne podkreślają również, że dużą część elektryczności sprzedają w transakcjach terminowych, z wyprzedzeniem, co oznacza, iż są one częściowo chronione przed niedawnym spadkami cen energii. Na przykład RWE w transakcjach terminowych sprzedała ponad 90 proc. energii, jaki ma wytworzyć w tym roku, oraz 70 proc. energii elektrycznej, która ma być wyprodukowana w roku 2010 - czytamy w "GP".
Choć jednak takie i podobne strategie działania mogą rzeczywiście w krótkim terminie chronić niektóre firmy przed spadkiem popytu i cen, to w przypadku, gdyby spowolnienie gospodarcze potrwało dłużej niż parę lat, zagrożenie wytwórców energii może znacznie wzrosnąć.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Spadek popytu na energię to zagrożenie dla sektora energetycznego