Polska bez prądu? To coraz bardziej realny scenariusz. Mariusz Swora, prezes Urzędu Regulacji Energetyki: pierwsze symptomy niedoborów będą widoczne już teraz. Podczas upałów na początku lipca rezerwa energetyki mocy sięgała zaledwie 300-400 MW, czyli tyle, ile może wytworzyć zaledwie jeden średniej wielkości blok energetyczny. To krok od katastrofy.
Takiego skoku polski system nie wytrzyma. Co jest dla niego najgroźniejsze? Nie tylko pracujące na pełny regulator klimatyzatory, ale także mało wydajne systemy chłodzenia bloków energetycznych, które nie wystarczą, gdyby w kraju pojawiła się susza. Na domiar złego lato to tradycyjny czas remontów, kiedy spadają możliwości elektrowni. PSE Operator, firma odpowiedzialna za ciągłość dostaw prądu w kraju, przyznaje, że właśnie z tych powodów istnieje duże ryzyko ograniczeń dostaw energii. Najbardziej narażone na wyłączenia są wielkie aglomeracje i północno-wschodnia część kraju.
Ale to przedsmak tego, co może nas czekać za kilka lat. Krzysztof Żmijewski, przewodniczący Społecznej Rady Konsultacyjnej Energetyki, były prezes PSE, ostrzega: niewielki, ale stały deficyt grozi nam od 2010 r., a od 2013 r. poważny kryzys.
Eksperci biją na alarm. - W latach 2013-2020 poziom rezerw mocy nie będzie większy niż 4 proc. zapotrzebowania, a to oznacza, że zapas może nie wystarczać w niektórych porach dnia - ostrzegają Piotr Ciżkowicz i Jarosław Wajer z firmy doradczej Ernst & Young. Co gorsza, praktycznie od 10 lat w Polsce nie buduje się nowych bloków. Ostatnie inwestycje to 460 MW w Łagiszy i 833 MW w Bełchatowie (obie jeszcze trwają).
To zdecydowanie za mało. Resort gospodarki szacuje, że aby nadążyć za rosnącym zapotrzebowaniem gospodarki na prąd, co roku przez najbliższych 15 lat musimy oddawać do eksploatacji bloki o mocy co najmniej 1000 MW.
- Tymczasem w polskiej energetyce po konsolidacji, a przed prywatyzacją, widać zastój, jeżeli chodzi o inwestycje w nowe moce wytwórcze" - przyznaje w rozmowie z „The Wall Street Journal Polska” Mariusz Swora.
Dlaczego? - Zarządy firm energetycznych zmieniają się zbyt szybko, a tu kluczowe są czas i pieniądze. Postawienie bloku 500-800 MW trwa co najmniej 7 lat. Pieniądze potrzebne na takie projekty są gigantyczne. Wybudowanie 1 MW mocy pracującego na węglu kosztuje 1,2 mln euro (na paliwie jądrowym nawet 3 mln euro) - mówi Żmiijewski.
Takich wydatków nie da się uniknąć, jeśli w Polsce ma nie zabraknąć prądu. Z budową elektrowni już pewno nie zdążymy na czas. Ratunkiem może być import energii. Szef URE mówi wprost: "Powinniśmy wybudować połączenie energetyczne z Litwą i dodatkowe z Niemcami.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Swora: przez upały nie będzie prądu