Wpływowy deputowany PE Jo Leinen z niemieckiej partii SPD zapowiedział, że Parlament Europejski ponownie wyjdzie z inicjatywą rezolucji w sprawie 30 proc. redukcji emisji CO2 do 2020 r. Polska nie zgadza się na zwiększanie redukcji CO2 bez obliczenia kosztów.
"Nie wejdziemy w żadną opcję, dopóki nie będzie rachunków" - tak odniósł się do tej zapowiedzi minister środowiska Andrzej Kraszewski. "Czekamy na rachunki KE, obiecane w lipcu" - mówił. Stwierdził, że "zwiększenie celu redukcji do 25-30 proc. kosztuje, nasz protest budzi fakt, że nie wiemy, ile. Inne są koszty dla kraju, który w 80 proc. czerpie energię z elektrowni jądrowych, inne dla tego, który korzysta z elektrowni wodnych, a inne dla kraju takiego jak Polska, który ze względów historycznych opiera się na węglu" - wyjaśnił Kraszewski. Dodał, że nie ma "średnich kosztów dla UE, ale dla każdego kraju".
"Według naszych kalkulacji 20-proc. redukcja przekłada się na 0,9 - 1 proc. PKB, a według Banku Światowego - na 1,2-1,4 proc. PKB. Jeśli chodzi o redukcję 25 czy 30 proc., to musimy przeprowadzić nowe, precyzyjne analizy" - mówił Kraszewski. "Taką cenę musimy zapłacić, ale pojawia się pytanie, w jaki sposób będzie to zrekompensowane" - dodał.
Minister przypomniał, że Polska produkuje mniej niż 1 proc. światowej emisji CO2, a Europa 12-13 proc.
"Jesteśmy dumni z tych ambicji (UE w dziedzinie klimatu - PAP), ale najpierw kalkulujmy. Możemy więcej zapłacić, ale protestujemy, jeżeli wcześniej nie zostaną przeprowadzone konkretne wyliczenia" - podsumował szef polskiego resortu środowiska.
Odniósł się też do konferencji klimatycznej w Durbanie, na której światowi emitenci mają uzgodnić cele redukcji emisji na nadchodzące lata - z końcem 2012 r. przestaje obowiązywać, bowiem Protokół z Kioto.
"Jako 27 krajów członkowskich musimy umówić się, jak chcemy, żeby było w Durbanie: umówić się, czy chcemy drugi okres obowiązywania Kioto (...). Durban może być sukcesem, dlatego że możemy umówić się, co do bardzo wielu rzeczy, które będą częściami składowymi tego, o co chodzi nam najbardziej: globalnie wiążącego porozumienia, które obejmie (...) przede wszystkim największych emitentów dwutlenku węgla" - tłumaczył Kraszewski.
Na początku lipca w PE była już głosowana rezolucja w sprawie zwiększenia celu redukcji emisji do 2020 r. Wówczas PE ją odrzucił. Pomysłom podwyższenia celu stanowczo sprzeciwiali się polscy eurodeputowani. Podobnie jak polski rząd uważają, że koszty zwiększenia redukcji CO2 - zwłaszcza dla polskiej gospodarki opartej na węglu - byłyby za wysokie.
Jak tłumaczył Leinen lipcowa rezolucja ws. zwiększenia celu redukcji nie uzyskała poparcia większości, ponieważ "proponowała 30-proc. cel bez warunków". "Mieliśmy rezolucję przed Cancun (poprzednią konferencją klimatyczną - PAP) i wtedy PE w większości opowiadała się za 30-proc. redukcją w UE, ale zakładając, że nasi partnerzy uczynią porównywalne wysiłki" - powiedział.
"Teraz minął rok od Cancun, doszły nowe fakty i elementy, na przykład mapa drogowa 2050 r. (ws. obniżania emisji - PAP). Ta mapa drogowa i analizy wskazują, że powinniśmy w tej dekadzie uczynić więcej, niż postanowiliśmy w pakiecie klimatycznym z 2008 r." - dodał.
Orędownikami zwiększenia celu redukcji emisji w UE są socjaliści i Zieloni.
Pod koniec czerwca na radzie ministrów środowiska w Luksemburgu, Polska zablokowała proponowaną przez KE ścieżkę zwiększania redukcji emisji CO2 w UE do 2050 r. w obawie, że to wstęp do zwiększenia celu redukcji do 30 proc. w 2020 r. Polska nie chciała zgodzić się na zapis, który mówił o 25-proc. celu redukcji do 2020 r. (zamiast uzgodnionych w 2008 r. 20 proc.), gdy UE osiągnie 20-procentowy wzrost efektywności energetycznej.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Szef komisji ds. środowiska w PE chce większej redukcji emisji CO2