Władze Bytomia zawiązały spółkę z Elektrociepłownią Szombierki. Szukać będą inwestorów, by po planowanej za dwa lata likwidacji zakładu zrobić z niego atrakcję turystyczną.
- To chyba najbardziej wyrazisty symbol miasta - przyznaje Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka bytomskiego magistratu.
Charakterystyczny gmach, zwieńczony masywną wieżą zegarową, jest dziełem Jerzego i Emila Zillmannów, którzy zaprojektowali też np. katowicki Giszowiec i Nikiszowiec.
Budowę kompleksu rozpoczęto tuż po I wojnie światowej. Mury były bardzo solidne, bo początkowo miała się tu znajdować nie elektrownia, ale fabryka dynamitu. W latach 30-tych zakład należał do największych w swojej branży na Starym Kontynencie - przypomina "Gazeta". - Dziś instalacje są już przestarzałe i mocno wyeksploatowane. Dlatego stopniowo wygaszamy tu produkcję - informuje Krzysztof Roman z Zespołu Elektrociepłowni Bytom.
Cały proces ma potrwać do 2010 roku. Jednak już teraz, mimo że zakład pracuje, elektrociepłownia przyciąga miłośników kultury i sportu. W dawnej hali maszynowni można posłuchać muzyki Mozarta, obejrzeć występy tancerzy i spektakle teatralne, a w zeszłym roku odbyła się tu gala bokserska.
- Większość ludzi, którzy tu pracują, jest od lat związana z zakładem. Trudno by nam było patrzeć, jak niszczeje. Mamy plan jak, oprócz atrakcji turystycznej, zaadaptować go na centrum festiwalowo-kongresowe, ale bez pomocy z zewnątrz na pewno nie uda się go zrewitalizować. Poprzednie władze Bytomia oferowały pomoc. Jednak chciały to załatwić według starego scenariusza: czekamy na zakończenie produkcji, a potem przejmujemy zakład - mówi "Gazecie" Roman.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Szombierki: jeszcze produkują, a już sa zabytkiem