Być może wkrótce będzie można sprowadzać energię elektryczną zza wschodniej granicy.
Przez województwo podkarpackie przebiega jedyna w kraju linia wysokiego napięcia zdolna do przesyłu prądu o napięciu 750 kV. Ogromne słupy łączą Chmielnicką Elektrownię Atomową ze stacją rozdzielczą w Widełce (pow. kolbuszowski). Jednak od 15 lat linia jest wyłączona. Kiedyś nie było zapotrzebowania na ukraiński prąd.
Teraz zapotrzebowanie jest, ale linia jest w złym stanie. Remont może potrwać do dwóch lat, a jego koszt to 0,5 miliarda złotych. Zapis o jej modernizacji jest w obowiązującym rządowym ,,Programie dla elektroenergetyki". Ale to nie jedyny problem. Od 1995 roku prąd na Ukrainie ma inne parametry - konieczna jest budowa konwertorowni prądu stałego (urządzeń pozwalających na zsynchronizowanie obydwu systemów energetycznych).
- Można byłoby dzięki temu sprowadzać prąd w razie niedoboru czy niskiej rezerwy w Polsce czy na w Europie Zachodniej - wyjaśnia w dzienniku "Super Nowości" Jan Bury, wiceminister skarbu i poseł z Podkarpacia. - Na pewno uruchomienie tej linii zwiększyłoby bezpieczeństwo energetyczne Polski i Europy.
- Ukraina nie ma narzuconych limitów z produkcją CO2 (dwutlenku węgla) - tłumaczy Jan Bury, tymczasem w Polsce te limity trzeba kupować, co podwyższa cenę energii produkowanej w naszym kraju.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tani prąd z Ukrainy