Komisja oficjalnie przedstawi w środę pakiet reform, które mają doprowadzić do obniżenia emisji dwutlenku węgla w UE o 20 proc. do 2020 roku. Bruksela zaproponuje m.in. wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii na szerszą skalę oraz ograniczenie rozdawnictwa zezwoleń na emisję CO2. Jednak sprzeciw wobec drastycznych zmian w przepisach energetycznych UE jest nawet wewnątrz Komisji Europejskiej.
Jak podaje "GW", spodziewanym propozycjom Komisji ostro sprzeciwia się polski rząd, a z nim: Niemcy, Szwedzi, Duńczycy, Finowie, Hiszpanie i Francuzi.
Skandynawowie twierdzą, że w przeszłości dużo inwestowali w odnawialne źródła energii, więc teraz Bruksela nie może nakazywać im dodatkowych inwestycji. Np. w Szwecji udział odnawialnych źródeł w bilansie energetycznym sięga 40 proc., tymczasem Komisja Europejska szykuje pułap 50 proc.
Niemców bardziej boli redukcja limitów emisji CO2 i wprowadzenie obowiązku, by zezwolenia na emisję były sprzedawane na aukcjach (a nie rozdawane za darmo, jak obecnie). Przemysłowi lobbiści straszą utratą setek tysięcy miejsc pracy w hutach, zakładach chemicznych i rafineriach.
Z kolei Hiszpanie sprzeciwiają się pomysłowi, żeby w całej Unii można było handlować tzw. zielonymi certyfikatami, czyli - upraszczając - świadectwami "ekologicznego" pochodzenia energii elektrycznej. Zdaniem Madrytu byłoby to szkodliwe dla takich państw jak Hiszpania. Bo jej certyfikaty będą masowo wykupywane przez firmy z Niemiec, Luksemburga, Belgii i Holandii. I dla samych Hiszpanów niewiele zostanie - wyjaśnia dziennik.
Do przeciwników planów Brukseli dołączyli politycy brytyjscy. W ostatnich dniach Izba Gmin przyjęła raport, w którym podważa sens innego elementu pakietu reform - zwiększonych inwestycji w biopaliwa. Brytyjscy eksperci są przekonani, że zwiększenie ich produkcji doprowadzi do m.in. do masowego karczowania lasów tropikalnych.
Świadom zmasowanej krytyki, sytuację stara się ratować szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. W poniedziałek w Londynie przekonywał, że zmiany są konieczne, bo trzeba ratować środowisko naturalne przed zagładą: - Koszty uda się ograniczyć do 0,5 proc. PKB [całej UE]. Koszty nicnierobienia będą dziesięć razy większe - czytamy w "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Unijna reforma energii jest już martwa?