Grupa pracowników Vattenfalla chce kupować energię od własnej firmy. Dwa miesiące starają się zmienić dostawcę. Bez skutku - pisze "Puls Biznesu".
Vattenfall chwali się już ponad 2 tys. umów z odbiorcami z różnych rejonów Polski, którzy po ogłoszeniu rynkowej oferty spółki (5 lipca, kilka dni po liberalizacji) zdecydowali się z niej skorzystać. Nie udało się przenieść jeszcze ani jednego.
Spółki odpowiedzialne za obrót energią i eksperci są zgodni. Procedury związane ze zmianą dostawcy są zdecydowanie zbyt długotrwałe, pracochłonne i kosztowne. Co gorsza, nie są jednolite, bo Urząd Regulacji Energetyki, zatwierdzając instrukcje dla spółek, zgodził się m.in. na różne maksymalne terminy zakończenia procedury przenosin. W większości spółek jest to 60 dni, ale w niektórych, np. w Stoenie, aż 90.
To jeden z głównych powodów, dla których na detaliczny rynek energii nie wybierają się na razie firmy nieposiadające bazowej puli klientów (od kilkuset tysięcy do kilku milionów) odziedziczonej po zakładzie energetycznym, który do niedawna zajmował się i dystrybucją, i obrotem.
Na podbój rynku detalicznego w Polsce nie wybiera się też na razie Everen (spółka z grupy EDF).
Adam Szafrański, nowy prezes URE, obiecuje procedury związane ze zmianą sprzedawcy energii.
Jak mówi regulator, opracowywana jest zmiana instrukcji operatorów sieci dystrybucyjnych. Maksymalny termin zakończenia procedury zmiany sprzedawcy należy zdecydowanie skrócić - na przykład do 30 dni.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zmiana dostawcy prądu to droga przez mękę