Ministerstwo Energii pracuje nad nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii. Rząd chce złagodzić restrykcje wobec farm wiatrowych, „przynajmniej w przypadku gmin, gdzie jest zgoda społeczna na takie inwestycje” - jak zapowiedział wiceminister energii Tomasz Dąbrowski podczas styczniowego plenarnego posiedzenia Sejmu. Przeciwnicy wiatraków w powszechną akceptację nie wierzą, zwolennicy czekają na zmiany i wskazują obszary, które należy naprawić.
- Wprowadzenie w 2016 r. tzw. ustawy odległościowej niemalże powstrzymało rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Dwa lata po jej wdrożeniu rząd obiecuje złagodzenie ograniczeń dla wiatraków.
- Czy to zahamuje rosnące ceny energii? Taki jest cel podjętych działań. Ale nie jedyny.
- Dla wielu gmin wpływy z podatków od farm wiatrowych były największą pozycją w budżecie. Nowe przepisy mocno ograniczyły te wpływy. Czy ich liberalizacja poprawi sytuację samorządów?
Zasada 10h, nad której złagodzeniem pracuje obecnie Ministerstwo Energii, ustanowiła minimalną odległość instalacji wiatrowych od zabudowań i terenów chronionych. Nie można ich było budować bliżej niż 10-krotność wysokości całej turbiny.
Wprowadzenie ograniczenia doprowadziło do wyłączenia spod inwestycji ok. 99 proc. powierzchni Polski, spowodowało powstanie luki inwestycyjnej, wyhamowało rozwój całego sektora OZE w Polsce, w tym mocy z wiatru, a także zagroziło realizacji celu OZE na 2020 r. i dało gorszy punkt wyjścia do realizacji celu na 2030 r.
Z punktu widzenia małych gmin, bo głównie na takich terenach przed wprowadzeniem ustawy stawiano wiatraki, nowe przepisy zainicjowały powolny koniec tej gałęzi odnawialnych źródeł energii w Polsce. Niewielki odsetek terenów oraz zmienność przepisów nie zachęcały też potencjalnych inwestorów, co odbijało się na kondycji gmin.
Czytaj też: Ministerstwo: wygaszanie wiatraków. Specjaliści: to nie będzie takie proste
- Wiatraki w naszym powiecie rozwijały się bardzo dynamicznie. W momencie, gdy zwiększono odległość między wiatrakiem a zabudowaniami, praktycznie uniemożliwiono tworzenie nowych farm. To była dla nas ogromna szansa. Mieliśmy czystą energię, korzystali mieszkańcy, bo wydzierżawiając pole, korzystała gmina, bo miała podatki. To było korzystne dla wszystkich. Teraz nie ma możliwości stawiania na terenie powiatu wiatraków, bo spełnienie restrykcyjnych wymogów wprowadzonych w 2016 r. jest niemożliwe - mówi Bogdan Jarota, starosta zgierski.
Jak ocenia Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), liberalizacja ograniczeń odległościowych dla farm wiatrowych jest krokiem w dobrym kierunku.
- To właśnie gminy i społeczności lokalne, które są bezpośrednimi beneficjentami wpływów np. podatkowych od inwestorów, powinny mieć możliwość decydowania, czy chcą mieć taką instalację w pobliżu - uważa. - Jeśli chcemy, by inwestorzy odzyskali zaufanie do państwa, to musimy zapewnić im stabilne i przejrzyste przepisy określające warunki, po spełnieniu których inwestor ma możliwość skorzystać z liberalizacji zapisów odległościowych - dodaje Gajowiecki.
KOMENTARZE (9)
Do artykułu: Bardziej liberalne przepisy dla farm wiatrowych to szansa dla małych gmin